Andromeda
świat jest we mnie
a ja w świecie andromedą własnych pragnień
i próbuję być człowiekiem
który żyje coraz ładniej
choć potykam się niezdarnie
w ustach żuję tęcz kolory
i połykam je bezkarnie
wciąż próbując stać się tworem
tego co się we mnie gmatwa
jak wzór na zliczenie nieba
w którym granatowa matnia
wśród błękitów się rozwiewa
a świat weźmie mnie za rękę
i bezpiecznie poprowadzi tam gdzie żyje
myśli piękno
w strofach wiersza brzmiąc najładniej
pod publikę i dla siebie
by się mogły złączyć światy i odlecieć
hen . daleko
jak podniebne rajskie ptaki
- pylenie -
dzisiaj zrzuciłam skrzydła motyla
stanęłam naga w sile spojrzenia
co patrzy na mnie w lustrze jak hiena
i ostrym zębem żyły rozpruwa
więc krwią spłynęłam na ziemi łono
i zapłodniłam pyłkiem posuchę
bym srebrnym nowiem mogła zapłonąć
i zapleść warkocz za lewym uchem
a prawym słuchać co piszczy w trawie
dlaczego rosa znika w południe
gdy w cieniu drzewa świerszcz się zabawia
i struny skrzypiec napina cudnie
a ja ze skrzydeł wyrywam pióra
i nostalgicznie powieki mrużę
bo taka u mnie chciwa natura
i nieskończone wersów podróże
co jak motyle w niebo ulecą
by spaść na kwiatów pachnidło senne
choć żyją krótko to szczęściem grzeszą
aby pozostać na zawsze we mnie
.