Do niekochanej
Ty mnie Pani nie kochasz – to uczucie wzajemne,
Lecz dziś z wielką rozkoszą u stóp Twoich bym legł.
Daj mi jedną noc swoją – duszną, dziką i ciemną,
Niech Twa wiosna rozpali zimny mój fin de siecle.
Niech me nozdrza łaskocze delikatnie Chat Noir,
Niech dyskrecja falbanek wciąż podsyca mój szał,
Niech mi oczy rozgrzewa koronkowy peniuar,
Co ukrywa (nie całkiem) to co posiąść bym chciał.
Kto powiedział: „Kochanym się należą rozkosze,
A jeżeli nie kochasz – pozostaje ci spleen”?
Do mnie to nie przemawia. I dlatego Cię proszę:
Zrzuć ten atłas i jedwab, szyfon i crepe-de-chine.
Może jeszcze niepewna, może jeszcze się boisz,
Lecz już wiesz, że Ci także radość przyniesie to.
Ja się rzucę na Ciebie i łapczywie z ust Twoich
Będę spijał nektary cierpkie, jak Veuve Clicquot.
Twoje łóżko się podda naszym harcom zdziwione.
Kiedy przestać spróbuję – władczo mi powiesz: „Nie!”
Zgłębię Twoje sekrety wśród batystów, koronek.
Jakże miło figlować razem w takim milleu!
A gdy ranek Twą pościel skotłowaną odsłoni
Na zegarki spojrzymy i powiemy: „Już czas”.
Pożegnamy się chłodno obcy i nieznajomi
I pójdziemy miłości szukać, która jest w nas...