Latający dywan
1. Targ
Słońce ostre, palące
jak to zwykle w Iranie
A pod słońcem jest majdan
i targ na tym majdanie.
Tu przychodzi się rano –
o dziesiątej najdalej,
Bo w południe któż mógłby
tu wytrzymać w upale?
Tu wszystko, co się przydać
może na tym padole
Znajdziesz: Stroje i haszysz,
przyprawy, coca-colę,
Broń, naczynia, tkaniny
złoto, dzieła złotników...
Były tu jeszcze kiedyś
i targi niewolników.
Teraz ich zakazano,
więc ich nie ma. Atoli
Gdy z humanitaryzmu
już nasz świat się wyzwoli,
Wtedy kupcy powrócą
na swoje miejsca stare...
Czyż gorszym od wielbłąda
Byłby człowiek towarem?
Pełno tutaj zapachów:
pot, zwierzęta, przyprawy,
Pachnidła, a do tego
wszechobecna woń kawy.
Targ to jest miasto w mieście,
bowiem robi z majdanu
Dzielnicę z uliczkami
mnóstwo budek i kramów.
2. Kram
Ściany frontowej nie ma.
Po co ściana ma dzielić
Kupców i ich towary
od całej klienteli?
Tu sprzedają dywany,
więc ich pełno: na ścianach,
Na meblach, na podłodze...
Wszystko tonie w dywanach.
Wchodzę do tego kramu
i spoglądam na ścianę,
Na niej dywan, a na nim
coś złotem haftowane –
Litery: „Yumkinuni
altayaran”, co właśnie
Znaczą „Potrafię latać”...
Jakbym był w jakiejś baśni.
- Ile kosztuje? – pytam.
- Sto – sprzedawca dywanów
- Riali? A on się śmieje:.
- Nie. Rządowych tomanów.
- Dałbym może czterdzieści –
mówię, a on mi na to:
- Sprzedam za osiemdziesiąt.
Niech będzie z moją stratą.
Ja wychodzę i mówię:
- Stracę tu całą flotę!
A on wybiega za mną
i zaciąga z powrotem.
- Niech pan kupi! Ta cena
jest specjalnie dla pana.
Więc odliczam sześćdziesiąt
W nowiuteńkich tomanach.
On robi groźną minę,
uśmiecha się po chwili:
Miało być siedemdziesiąt.
Musiał pan się pomylić.
- Widzę – mówię do niego –
że mnie pan dziś zrujnuje,
Ale jeszcze pięć dodam.
Pan się ślicznie targuje.
On dywan skręca w rulon
i mówi do mnie – Brawo!
Takich klientów u mnie
Podejmuje się kawą.
3. Latający
Siadam na miękkim pufie.
On skądeś przyniósł dzbanek
I naparstki, a każdy
o mocy kilku szklanek.
Piję ten mocny ekstrakt
z rozjaśnionym obliczem
I zagryzam nieznaną
orientalną słodyczą.
No i w trakcie rozmowy
pytam, niby niechcący:
- Czy to prawda, że sprzedał
pan dywan latający?
- Tak. Sam pan się przekona.
Tkacz nie skłamał tu wcale.
Już latał. W samolotach.
W bagażowym przedziale.
.