Wlazł kotek na płotek - Tadeusz Boy Żeleński
Banalna historia
Jurek z jedną Justyną pojechał w góry
Coś w górach tych poczuli. Zew to natury?
Wycieczka poszła dalej,
Oni w lesie zostali...
Być może powtarzali coś do matury?
Zeszli na dół trzymając wciąż się za ręce
I każdy widział szczęście w twarzy dziewczęcej.
Lecz po trzech dniach zniknął Jurek.
(Być może przez maturę.)
Justyna nie widziała już Jurka więcej.
Dziś twierdzi, że ją Jurek podszedł zdradziecko,
Zostawił samą, biedną, z rozdartą kiecką,
Że ona taka młoda,
On kieckę na niej podarł...
Kto dziecku da nazwisko? (Bo będzie dziecko.)
Oj, nie patrz na tę sprawę aż tak ponuro,
Przecież będziesz niebawem bawić się z córą.
Wszak dziecię to dar Boga
A ty Justyno droga
Zawdzięczasz je Jurkowi (a może górom).
Gdy za trzy-cztery latka luba istotka
Zaśpiewa ci o kotku, co mruga z płotka
I na Dzień Matki
Zrewie ci kwiatki,
Poczujesz - macierzyństwo to jest rzecz słodka.
