ALIMENTY ROZWIEDZIONYCH WIERSZY
w tej samej klatce fraz
ja – autor
i one – jeszcze całe
ale przyszło życie
z nieczytelną metaforą
i rozpadło nas
na strofy nie do pogodzenia
co drugi weekend
odwiedzam sens
który już milczy
ale wypada zajrzeć
przelewam słowa
na konto czasu
wysyłam przecinki
do korekty sumienia
zostawiam rytm strof w kopercie
pod drzwiami recenzenta
w dobrej intencji
z szacunkiem do rozstania
one rosną beze mnie
uczą się nowych znaczeń
z cudzych ust
i obcych zamysłów
i płacę wersami od pierwszej litery
po wyraz ostatni
żeby choć trochę
nie zapomniały mojego głosu
bo nawet rozwiedzione wiersze
drukiem zapisane
mają prawo do obecności
w szufladzie pamięci