Bezsenność (byłam na wojnie z cyklopem)
Cicho się zrobiło.
Dom śpi, zastygly w bezruchu
i obezwładniającej ciemności.
Mrok i cień snują się
pół kroku przede mną,
jakby chciały dać mi do zrozumienia,
że nocą to ich przestrzeń
i mam nie pętać się pod nogami.
Udaję, że ich nie widzę więc
straszą, pogwizdując cicho
przez niedomknięty lufcik okna
albo łypiąc na mnie
okiem wyimaginowanego cyklopa.
Stoi w kącie, tuż obok szafy...
Nie pytaj skąd miałby się tu wziąć,
nie wiem.
Być może to ja sama
stworzyłam tego potwora.
To całkiem prawdopodobne.
Następnym razem
muszę zebrać się na odwagę
i podejść bliżej.
Podobno strach można oswoić.
Nie, ja nie śpię...
Wsłuchuję się w pomrukiwanie kaloryferów
i patrzę w sufit,
zostawiona na pastwę bezsenności.
Pożera mnie kawałek po kawałku.
Kolejny raz próbuje
pozbawić mnie wspomnień,
spychając w otchłań szaleństwa.
Mroczne cienie siedzą
pochowane po kątach i czekają...
Niech czekają.
Kołdra jest moim azylem,
moją ziemią obiecaną.
Tak, wiem...
Nie jestem już dzieckiem.
Tylko jakie to ma znaczenie dla cyklopa?
Jak ja Ci zazdroszczę.
Wtulony w poduszkę śpisz jak dziecko.
Minuta po minucie liczę Twoje oddechy.
Napędzają czasu bieg.
Co za ulga...
Świta.
Ledwie widzę kształt Twych ramion,
delikatnie unoszą się
i opadają w rytm oddechu.
Chętnie bym się w Ciebie wtuliła.
Obejmujesz mnie przez sen
i pytasz "czemu nie śpisz kochanie"?
Byłam na wojnie z cyklopem -
odpowiadam w myśli i milczę,
bo przecież i tak mi nie uwierzysz...