Ikar
czai się rozpacz.
Nikt nie wybiera tej drogi,
a mimo to, pełno na niej ludzi.
Cisza czołga się u stóp najwytrwalszych z nich,
kajdanami przypięta do kostek.
Łzy, wielkie jak kamienie,
są trudną do pokonania przeszkodą.
Czasem, ktoś zmęczony drogą,
uwiązuje jedną z nich u szyi i decyduje się na skok w kipiel beznadziei by
przerwać tę mordęgę.
Głupiec czy odważny podróżnik w nieznane?
Szeroko otwiera oczy lecąc w ramiona,
złudnej jak fatamorgana, radości.
Jeszcze tylko jedno uderzenie serca,
jeden głęboki wdech i
spojrzenie w błękit.
Jeszcze przez chwilę szybuje na skrzydłach jak Ikar.
Milczenie opada laurem na skronie.
Wieczność trwa.