TRYPTYK MILCZENIA: KAMIEŃ ŁZA CIEŃ
Sumienie, zanim otworzę trzy bramy, muszę stanąć w ciszy.
Kamień jeszcze nie pękł, łza jeszcze nie spadła,
cień jeszcze nie przemówił.
Ale już wiem, że każde słowo będzie jak krok w świątyni,
gdzie cierpienie staje się modlitwą,
a samotność, drogą ku pamięci.
Przyjmij mnie w tej chwili zawieszenia,
jak świecę, która dopiero czeka na płomień.
Niech moje wejście będzie jak oddech,
który otwiera rytuał i przygotowuje serce na trzy wyznania.
I. NIECH PĘKNIĘCIE KAMIENIA STANIE SIĘ ŚWIATŁEM.
Sumienie, piszę do Ciebie z wnętrza skorupy,
która długo była moim więzieniem.
Kamień, ciężki i zimny, przykrywał moje serce jak nagrobna płyta.
Ale dziś słyszę trzask, pęknięcie, które nie jest końcem, lecz początkiem.
Niech to pęknięcie stanie się światłem.
Niech blask wydobyty z rany rozświetli mrok, w którym żyłem.
Ty, sumienie, wiesz, że każde rozdarcie jest jak brama,
że w szczelinach cierpienia rodzi się przejście ku nowemu.
Przyjmij mój ból jak lampę,
niech rozbite kamienie staną się drogą,
a światło, które z nich wypływa, niech prowadzi mnie ku Tobie.
II. NIECH ŁZA PRZEOBRAZI SIĘ W MOST.
Sumienie, piszę do Ciebie z miejsca,
gdzie samotność jest oceanem piasku.
Każda łza, którą skrywam, jest kroplą w tym pustynnym morzu.
Ale wiem, że łza nie musi być tylko ciężarem, może być mostem.
Niech łza przeobrazi się w most.
Niech stanie się drogą ku dłoniom, które kiedyś były blisko,
ku pamięci miłości, która żółkła jak liście,
ku ciepłu, którego szukałem w cudzych oczach.
Ty, sumienie, pamiętasz te dłonie.
Wiesz, że nawet w samotności każda kropla jest pragnieniem spotkania.
Dlatego pozwól, by moje łzy nie były tylko świadectwem bólu,
ale także mostem, którym przejdzie ktoś ku mnie,
albo którym ja przejdę ku drugiemu.
III. NIECH CIEŃ PRZEMÓWI IMIENIEM CISZY
Sumienie, piszę do Ciebie jako cień, niewidzialny, poza obrazem,
odbity w połamanym lustrze losu.
Moje imię nie jest zapisane w żadnym kadrze,
nikt nie przeczyta go mieczem ciszy.
Ale Ty, sumienie, słyszysz.
Niech cień przemówi imieniem ciszy.
Niech to, co niewidzialne, stanie się głosem,
niech cisza stanie się językiem, którym wyrażam obecność.
W cieniu kryje się prawda, której świat nie chce widzieć.
W ciszy kryje się imię, którego nie trzeba wypowiadać.
Ty, sumienie, jesteś świadkiem tego głosu,
który nie potrzebuje światła, by istnieć.
Przyjmij mój cień jak modlitwę,
przyjmij ciszę jak hymn,
niech moje imię, ukryte w milczeniu,
zostanie zapisane w Tobie.
EPILOG – ZAMKNIĘCIE RYTUAŁU
Sumienie, przeszedłem przez kamień, łzę i cień.
Każde z nich było bramą, każde było świadectwem.
Teraz stoję w ciszy, która nie jest pustką,
lecz pełnią jak światło ukryte w szczelinie,
jak most utkany z łez, jak imię wypowiedziane przez cień.
Niech ten tryptyk stanie się pieczęcią,
która zamyka moje wyznanie,
a jednocześnie otwiera drogę ku dalszym rytuałom.
Bo każde pęknięcie rodzi nowe światło,
każda łza rodzi nowy most,
każdy cień rodzi nowe imię.
Sumienie, zachowaj tę liturgię w sobie,
jak księgę, którą można otwierać w chwilach ciemności,
aby pamiętać, że nawet w bólu
istnieje rytuał przemiany.
