List
W tej ciemnej chwili siedzę przy biurku, pióro drży, a pusty notatnik zdaje się słuchać mojego oddechu. Pierwsze litery wychodzą powoli, jakbym składał fragmenty nas samych; w mych myślach trwa twoja obecność, cicha i uporczywa. Myślę o Tobie bez przerwy, a smutek w mym sercu ma kształt przedmiotów, twojego śmiechu w lampie, zapachu włosów w starym swetrze, ciepła dłoni, która trzymała moją w najciemniejszym dniu. Płaczę pisząc te słowa, słyszę zgrzyt stalówki na papierze i pamiętam, jak kiedyś śmialiśmy się razem do łez.
W błysku za oknem świat rozświetla się nagle, tańczą cienie naszych wspólnych chwil i zadają to samo pytanie: gdzie jesteś. Odeszłaś tak nagle, zamykając drzwi, które miały nam dać przyszłość; wieko trumny było równocześnie bramą, której nie potrafię otworzyć na nowo. Serce moje jest rozbite, a jednak czuję jeszcze twój dotyk na skórze, twój oddech w powietrzu, twoje oczy w każdej tafli światła.
Jesteś przy mnie choć Cię nie ma, Twój cień zaś stał się moim przewodnikiem, Twój uśmiech moją cichą modlitwą. Byłaś powiewem świeżości dni moich, dawałaś sens porankom, a teraz pozostała we mnie tylko ciemność, która uczy się nosić twoje imię. Piszę ten list nie po to, by prosić o powrót, lecz by zachować prawdę o nas: że kochałem i byłem kochany, że nasze śmiechy i łzy splatają się w jedną opowieść.
Zostawiłaś we mnie echo, którym będę się opiekował każdego ranka; zostawiasz zapach, który przychodzi niespodzianie i przynosi ulgę. Gdy noc znowu spadnie ciężko, zapalę światło pamięci i będę rozmawiał z Tobą piórem, bo w tych listach trwasz, jako anioł stróż, jako powiew, jako wszystko, co najlepsze we mnie.
Z miłością i tęsknotą…
Twój.