Wiersze o M. I
Otwartą i zamkniętą w jednym stanie
Który rani mnie i pytanie zadaje;
"Czy coś dokona te twoje umartwianie?"
Milczysz- oddziela tak nas od siebie cisza
Tyś zmęczona a ja siedzę jak na szpilkach
Niestety - tyś jak Mitia a ja jak Misza
Rozrywamy się nawzajem w tych chwilkach
I patrzysz na sufit szklanymi oczyma
Srogo próbuje nie spoglądać na ciebie
Jednak nie wiem ile moje serce wytrzyma
Czekając na twój wzrok niby w potrzebie
Leżysz cały dzień ja przy tobie waruje
Bardzo zmartwiona twoim przygnębiona stanem
Owa bezsilność straszliwie mnie katuje
Stając się tak moim nieznośnym koszmarem
Martwię się szczerze - tonę w niepokoju
A twoje uczucia są mi niewiadomą
Jednakże wyczekam chwili postoju
Której to właśnie radość twoja matroną