oksymoron
historią w czterech wymiarach
ukrytych w gorącej dłoni
która spoczęła na laurach
i jestem taka bezpieczna
jak sarna w zaklętym lesie
dla której czas się zatrzymał
w miejscu . choć echo się niesie
oddechem który usypia
nadzieję gdzieś na polanie
a duszę tłamsi skowytem
niewysłowionych w snach pragnień
- po zenit -
góry są jak piersi ziemi
zachwycają hal jędrnością
i pozują wdzięcznie niebu
całej aury rozciągłością
wiem . brzmi w strofie częstochowa
ale miłość jest prawdziwa
kiedy ponad percią wołam
jaka jesteś urodziwa
ty kraino polskiej ziemi
w sukni srebrem przetykanej
którą kocham aż po zenit
roztęczonej mgły porannej
aż mnie skrzydła pod łopatką
swędzą od pragnienia lotu
w twoje strony ziemio matko
aby spocząć wśród widoków
twoich piersi tak nabrzmiałych
jak wiosenne tchnienia ziemi
które wdziękiem zachwycają
i miłują aż po zenit
- górska liryka -
gdyby nie moja wyobraźnia
nie mogłabym żyć pośród ludzi
bo rzeczywistość jest zbyt straszna
gdy się w człowieku jasność budzi
i rozświetlając kąty świata
patrzy niewinnie na zło które
przybiera piękną maską diabła
przykrywa gówno słodkim lukrem
a ja nie mogę na to patrzeć
uciekam w pióra słodką ciszę
i choć tchórzostwo jest to straszne
puszczam muzykę by usłyszeć
strofy co płyną jak nurt rzeki
srebrzystą wodą w dal południa
tam gdzie magiczna chwila czeka
wolności która taka cudna
jak zawis ptaka nad zielenią
łąki co pełna polnych kwiatów
wchłania mnie w rozpachnioną ziemię
otwiera wrota innych światów
tam gdzie się moja wyobraźnia
ubiera w lekką stronę ducha
by rzeczywistość nazbyt straszną
przepuścić przez empatii lustra
.