rozwarstwiona
daje światło wolnej duszy
której zagubiona stałość
wciąż domaga się poruszeń
ponad mroki dni powszednich
nad to wszystko co tak boli
ona jedna tańczy we mnie
ucząc się wciąż nowej roli
niczym ptak unosi w górę
tam gdzie wiatr maluje treści
w nowej formie . bez ponurej
rozwarstwionej opowieści
lecz choć czasem tak uwiera
płynnie we mnie się przelewa
rodząc się co dnia umiera
by od nowa móc zaśpiewać
płynnie w ruchu ponad ciałem
w rozszczepionym świetle życia
w rytmie dnia nie.zmiennie stałym
od zarania aż do dzisiaj
.
szukam sensu w tej podróży
co ta sama choć wciąż inna
ponad przestrzeń się wynurzam
chociaż ponoć nie powinnam
lecz kto mi zabroni? powiedz
kto powstrzyma mnie od lotu
ponad ciało w którym człowiek
męczy się do siódmych potów
jak ten ptak rozwijam skrzydła
w noc bezgwiezdną lecę śmiało
zgubić jawę tą obrzydłą
starą pannę której żałość
jest perfidna aż do bólu
w krzyku który tłamsi usta
szukam sensu niczym cudu
w skrzyni skarbów której pustka
zapełniona jest pragnieniem
tego co nieznane jeszcze
w wierze która jak milczenie
wylatuje ponad przestrzeń
. w górę serca .