O Niej Śnię
Nie wiem, czy istnieję,
czy tylko śnię ją -
a ona śni mnie z powrotem,
i w tym splocie świat znajduje sens.
Jej głos nie brzmi -
on drży w powietrzu
jak światło na wodzie.
Kiedy mówi,
każde słowo staje się miękkim zaklęciem,
którego nie da się odczarować.
A kiedy całkiem zwyczajnie
zasłania dłonią słońce,
ten ruch jest moją najbardziej ludzką modlitwą.
Z jej oczu wypływają rzeki,
w których topię rozsądek
z rozkoszą tonącego.
Niebo ma jej zapach,
a cisza - jej skórę.
Kiedy się uśmiecha,
nawet śmierć przestaje być poważna.
Ziemia się lekko przechyla,
jakby chciała zobaczyć,
komu to szczęście się trafiło.
A ja -
chodzę z jej imieniem w ustach
jak z tajemnicą Boga.
Nie mówię, nie zdradzam,
bo słowo byłoby profanacją.
Czasem dotykam powietrza,
i ono płonie jak jej kark.
Czasem zamykam oczy,
a świat przychodzi w jej kształcie.
Nie ma już „ja”.
Nie ma „ona”.
Jest tylko to coś -
jak drżenie między dwiema gwiazdami,
które zapomniały, że nie są jednym światłem.
