kanarek
Sprawa jest nam dobrze znana;
- proszę bilet, proszę pana.
Stał przy tobie, tak jak ty
Trzymał się poręczy drzwi
Nie wyglądał na kanara
Nagle widzisz - jest ich para.
Więc, podajesz mu bilecik,
przestraszony, cały drżysz,
- może jest źle skasowany
albo – nie jest ten co z dziś.
I uśmiechasz się przymilnie
lub udajesz obojętność.
Ręka ci troszeczkę drży.
Gdy usłyszysz wyrok: ważny
w oczach prawie stają łzy
i oddychasz już spokojnie.
Potem zmieniasz numer linii
i znów pytasz siebie sam:
czy kasując nowy bilet
jakąś szansę sobie dam
na przetrwanie w podłej dżungli
pełnej paszcz i wilczych jam?