Czterdziesty dzień potopu
tak, że deszcz przestał padać z nieba.
Księga Rodzaju 8,2
Nad udręczonym światem pełnym deszczu
pod brudnoszarą stratusa pokrywą
wstają opary, co pogodę wieszczą.
Wiatr je rozwiewa, tarmosi, wykręca
i wbija w zbocza. Ich jednak przybywa,
wzwyż wyciągają buntownicze ręce.
-- Dosyć tej wody! -- krzyczy ziemia Niebu.
Jak świeże zgliszcza dyszą lasy wokół:
z każdego jaru i z każdego żlebu
pełznie ku grani mgły skłębionej fala,
aniołom w locie chce dotrzymać kroku
lecz przez przełęcze ciężko się przewala. . .
Nad światem mokrym, zmęczonym i chorym
coś się kotłuje od samego rana.
Już bez wczorajszej płaczliwej pokory
gniewne gór duchy krążą nad skałami
i bez szacunku wygrażają Panu,
by reklamową tęczą ich nie mamił!
Wreszcie, z wahaniem, Ręka Wszechmogąca
wywiesza w chmurach białą flagę słońca.