Trzecia wojna
Kiedy biją werble, rycerska to rzecz
przyłbicę opuszczać i dobywać miecz,
pokonywać góry, zstępować na dno,
żeby w całym świecie wyrugować Zło.
A że w kurzu bitwy zawodzi nas wzrok,
obalamy wiatrak, myśląc, że to wróg.
Lecz znów po gościńcach dudni ciężki krok,
znowu kłus pod nami zamienia się w cwał,
tratujemy wszystkich — swoich pozna Bóg!
Czarne wrony krążą nad stosami ciał...
Kiedy grają surmy, szybciej płynie krew,
ołów leci w niebo grawitacji wbrew.
Czas za ideały iść, nadstawić kark.
W ogień! — drze się herold — poświęcenie! pot!
wierność! jedność! honor! — leją mu się z warg.
A na drogach pełno oszalałych rot...
Rycerz kopie kruszy i o chwale śni,
a pociski lecą z bazuk, kusz i proc.
Lepią się od brudu obolałe dni,
zakwita pożarem przepłakana noc.
Gdy po wojnie rycerz do apelu stanie,
miasto niegdyś gwarne przywita go ciszą.
Pojedzie pod zamek, gdzie zdrajcowie wiszą,
i za swe zasługi odbierze nadanie.
Wtedy po raz pierwszy niepewnie pomyśli,
że może,
choć trochę,
Zło wyszczerbiliśmy?...
I tylko czasami w nocy go wystraszą
twarze tamtych kobiet, gwałconych przez naszych...