Moona zyskuje na wartości
Kolejny wrzesień straszy dzwonkiem,
skraca oddechy i obcasy.
Czerwonogłowe słońce płonie
astrem w zadumie niczym Asnyk
rozkwita jesień. Biegniesz do mnie
jak babie lato. W nić zaczepną
wpadają dłonie pełne marzeń
złocisto-rudych, tak im śpieszno
do apogeum, zanim zszarzeć
przyjdzie wieczorom. I nam. Wiem to,
że znajdę jakiś sposób przecież
na smutki, mgły i deszcze w rynnach;
byś mógł powiedzieć – co september,
jak winno-krzewna cud dziewczyna
- nabierasz barw. I… wytrawniejesz.