Twarzą w twarz
Szedłem ulicą, dzień był ponury,
Niebo spowiły deszczowe chmury,
Ja zamyślony sam nie wiem o czym,
Nagle ktoś patrzy mi prosto w oczy.
Odwzajemniłem jego spojrzenie,
Wtedy dostrzegłem spore zdziwienie.
Ja także byłem oszołomiony,
Więc oglądałem go z każdej strony.
Patrzę na typa, on patrzy na mnie,
Ma identyczne jak ja ubranie,
Te same włosy, brwi, nos i ręce
I głową kręci tak jak ja kręcę.
Ruchy te same, głos, nawet myśli
Oczy spokojne, bez nienawiści.
Sen to jest jakiś, czy jestem w niebie?
Widzę, że właśnie spotkałem siebie.
Siedliśmy sobie w pobliskiej knajpce,
Zamówiliśmy po małej kawce.
Nie rzekłem słowa, no bo i po co,
Przecież to moje ucho i oko.
GrzesioR
02-04-2025