sen.
Nie było mi tak od dawna.
A konkretniej – od kiedy ona
Twoje serce skradła.
W pościeli zanurzona, przez sen Cię szukałam,
A Twoje usta muskały mnie po twarzy.
Tak tylko mi mogło się przydarzyć:
Zasnąć i naiwnie marzyć.
Ten sen żadnemu nie dorówna,
Jakie miewałam o Tobie:
Gdzieś na błękitnych morzach,
Na piaszczystej plaży, wśród gór ozdoby,
Pływaliśmy oboje
Przy zachodzie słońca.
Mogę przysiąc, że czułam wodnych fal dotyk,
Piasek pod stopami
I wiatru ciepły powiew.
Znów, na nowo się odrodziłam
Wśród stada mew.
Dziwnie czuć mi się przyszło,
Gdy otworzyłam oczy:
Gdzie się podziały morskie fale?
Gdzie zniknęło słońce w kolorze pomarańczy?
Dokąd udał się piasek, mewy i góry?
Gdzie przepadły twoje oczy?
Z moich łza popłynęła – gorzka i rzewna.
To była krótka noc.
To była noc ulewna.
Z nadzieją zmrużyłam je na moment,
Że powrócić mi przyjdzie,
Gdzie najlepsze życie wiodłam:
Do mojego morza i plaż,
I tam, gdzie tylko dla Ciebie i z Tobą,
Z miłości utonąć mogłam.