zaklinanie węża
nie uchylę ci nieba bo je wczoraj połknęłam
jeśli ci go potrzeba daj całusa
już teraz póki język niebieski
zbarwi cię szeptem kropli
gdzie odpowiedź uzyskasz
jak jesteśmy samotni w kręgu swoich fantazji
niespełnionych spełnianych tak bez nieba
rubasznie ocieplijmy kąt domu
ten co czasem się szczerzy
jakby przejąć chciał władzę mógł odebrać nam błękit
obcym mrokiem porazić
więc połknęłam ten błękit
żeby splunąć mu w oczy
i w niebieskiej sukience
ciebie sobą uroczyć
- na przekór -
ja liryczna już nie umiem
być inaczej niż w błękicie
tu w prywatnym niebie durnym
gdzie pulsuje serca bicie
arytmiczne lecz wciąż wierne
aż do granic codzienności
w której liryzm jęczy rzewny
i błękitem barwi kości
zagubiłam się bo pragnę
znaleźć ziarno co posiałam
na tej ziemi jakże marnej
gdzie czerń rodzi się niechciana
i obleka mnie na siłę
liryzm pragnie dusić prozą
a ja błękit w sobie szyję
i ubieram wbrew prognozom
tu w prywatnym niebie durnym
gdzie wciąż słychać serca bicie
ja liryczna być nie umiem
już inaczej niż w błękicie
hej!