Przepis na potrawkę z chochlika
wbrew powszechnej opinii
jest jadalne.
Trujące są jedynie kości,
skóra i skrzydła.
Ich należy się pozbyć ostrożnie.
Ale zanim można się za to zabrać,
trzeba małego gada złapać.
Bydle jest chytre na słodycze,
żeby go dopaść,
wystarczy zmieszać krew czarnej krowy
z miodem i księżycową wodą,
nic trudnego.
Stawia się miskę pod drzewem wisielców,
bo małe cholery lubią zakładać gniazda
wśród wiszących trupów.
Trzeba postawić tuż przy pniu,
żeby się nie zmęczyły spacerkiem.
Wróć następnego dnia,
siedem, osiem chochlików
będzie na ciebie czekać,
potopione w misce.
Weź te, które są najmniej pogryzione,
resztę zostaw.
Kanibalistyczne chamy,
nie zjedzą jednego,
tylko popodgryzają wszystkie.
Weź swoje chochliki do domu.
Trujących części pozbądź się
ostrym nożem.
Upewnij się,
że się nie skaleczysz...
No cóż, każdemu się zdarza.
Wetrzyj w ranę mączkę paprociową,
zanim palec stanie się niebieski.
Mięso wrzuć na patelnię,
na którą wcześniej nałożyłeś
łyżkę masła koziego.
(ewentualnie krowiego
ze sproszkowanym śpiewem)
Kiedy zmieni kolor na czerwony,
podlej wodą zmieszaną z mąką.
Gotuj, przez pół godziny.
W tym czasie przygotuj na parze
warzywa zmieszane
z wróżkowym pyłem.
Posól potrawkę,
po czym dolej trochę wody.
Rozłóż naczynia na stole,
pamiętaj, żeby go nie święcić.
Przelej potrawkę do jakiejś wazy,
czy czegoś takiego..
Wytrzyj to, co się rozlało,
przynajmniej połowę udało się uratować.
Po więcej przepisów wejdź na
www.samsegotujczarodzieju.com
(Tak naprawdę to nie)