Szukam cię w oczach kamiennych - H.H przypadki XIV !OSTRZEŻENIA!
et cum peccatum contra te.
Tibi, qui in gratiam dare vitam tollit in ira.
Da nobis retro fratrem nostrum,
per quem nos non teneri sanguis,
sed per oaths.
Hic tibi offerimus sacrificium,
eius homicidae.
Qui scidit eius vitam
a tua jade pascua.
Accipere ultimum spiritum,
fiat oratio ad te,
in nostra voluntate et ex illis
et fratrem nostrum.
Redire eum.
Rogamus vos humiliter
se ut gradus in nobis".*
N. śpiewał sam,
a jego głos był ostry,
pełen pobożnego błagania,
zawodzącej prośby.
W dłoniach członków Bractwa,
noże zabłysły jak śmigłe żmije,
a krew zabarwiła wodę.
Ciała upadły bezwładnie.
Powstrzymałam ostrze,
gdy V. nakazał mi to gestem.
B. wniosła ciało H. do basenu,
ostrożnie stąpając po każdym ze stopni.
Echo jej obciążonych kroków,
wybrzmiewało w moich uszach.
,,Domina, qui illuminat nos,
tua mediocre servi,
cum argentea meridiem.
Respice in nos et nostrum dolores,
sanare eos cum benedictionem".**
Intonacja kobiety była inna.
Pozbawiona emocji.
Nie była modlitwą, lecz…
zwykłą prośbą.
Czarna suknia unosiła się wokół niej,
na podobieństwo nenufarów.
Zanurzyła H. powoli,
tak, żeby ciało zaczęło
unosić się na wodzie.
N. podszedł do nich,
burząc drobne fale.
Ktoś zbliżył do mnie,
maska przedstawiała rysia,
a szaty niemal ukryły kobiece kształty.
Z warg J. nie spływały już modlitwy,
lecz ciche miękkie dźwięki,
pełne przerażenia, trwogi.
Jedna z jej rąk została uwolniona,
lecz była zbyt przerażona,
by walczyć o życie.
W obliczu śmierci,
jej instynkty zawiodły.
,,Upuść jej krwi”
szept postaci,
był niemal cichszy od szumu wody.
Cięcie wykonałam szybko,
tak, żeby nie uszkodzić
zbyt dużej ilości tkanki.
Nie wiedziałam,
co będą jeszcze chcieli uczynić.
Krew spłynęła po jej skórze
do złotej miseczki,
którą podstawiła kobieta-ryś.
Kiedy naczynie było w ćwierci pełne,
zostało odsunięte.
,,Zabandażuj”
Tylko ciche rozkazy.
Nikt nie chciał przerywać ciszy,
wypełnionej jedynie
niemal narkotycznymi
inkantacjami N. i B.
Przewiązałam ramię matki
(Czy nadal zasługiwała na ten tytuł?
Czy nadal byłam jej córką?
A może jedynie oprawcą…)
kawałkiem materiału,
podanym mi przez kobietę-rysia.
Podeszło do mnie dwóch Braci,
którzy wyprowadzili,
bardziej wlokąc, niż cokolwiek innego,
nie stawiającą im oporu J.
N. odwrócił się do mnie,
wyciągając rękę.
Niczym w transie podążyłam ku niemu,
wstępując po stopniach
do letniej wody,
zabarwionej czerwienią.
Obok mnie szła kobieta z misą,
wydając się mglistym cieniem.
Woda stawiała mi opór,
jakby ze wszystkich sił
próbowała mnie powstrzymać.
W końcu dotarłam do trójki
i ujęłam dłoń Przywódcy Bractwa.
D.
kiedy składają ci modły i kiedy grzeszą przeciw tobie.
Ty, który w swej łasce dajesz życie,
by w gniewie je odebrać.
Racz zwrócić nam brata,
z którym nie łączy nas krew,
lecz przysięgi.
Oto składamy ci w ofierze,
jego morderców.
Tych, którzy zerwali jego życie,
z twoich jadeitowych pastwisk.
Przyjmij ich ostatnie tchnienie,
niech stanie się modlitwą do ciebie,
w naszej i naszego brata intencji.
Zwróć go.
Błagamy cię pokornie,
by mógł stąpać między nami"
**,,Pani, która oświetlasz nas,
swe mierne sługi,
srebrzystym blaskiem.
Racz spojrzeć na nas i nasze bóle,
ulecz je, swym błogosławieństwem"
PS Przepraszam za wszystkie urazy psychiczne i łacinę z tłumacza
PPS Dziękuję, że pomagacie kontynuować serię i za Wasze głosy, komentarze, czy przeczytania bez zostawienia śladu.