Agnostyk
nazywam to czymś, co mi szeptem kładzie na myśl sens swój
dookoła tylko braki w zasięgu grają melodię ciszy
choć coś woła, by obnażyć na biegu jak wgłąb przechodzień milczy
Zajrzał akurat do mnie, by po prostu we mnie pobyć
nazwał naturalność tłem, gdy coś poczuł, lecz nie obmył
bo wolał zostać i się tym niejako zatracić we mnie
dokonał wgłąb zmian by przebyć z wnętrza do naprawy siebie
Dlatego właśnie milczał, uznając że wystarczy po prostu być
znał mnie, bo z czasem żyć chciał wśród znamion mej przystani, co od zguby
mnie potrafiła uchronić i od kostuchy mentalnej
lecz wprowadziła mu z gonitw mimo ciosów przymierzalnię
Nic na niego nie pasowało, więc zajrzał do mnie
zyskał wewnątrz niejako radość, lecz zabrał od niej
czyli od gonitwy, ferworu życia na tyle, by dojrzeć
gdy z chwilą modlitwy, kręgosłup zyskał najzwyklejszym z dążeń
Czyli by się po prostu zaś dowiedzieć we mnie: Kim jestem?
gdy z niczym wszedł o zmroku jak do siebie z wewnętrznym pięknem
w mig zamieszkał we mnie, zanim wtem z myślą w głowie wpadłem na pomysł
by na ten czas się przedstawił - lecz tylko powiedział wnet: Agnostyk...