Muzyka kosmosu
wybuchem nagłym, nieskończonym.
Z tej chwili siłą wyrzucony
i ciśnięty wprost w kosmos.
Jak w oko głupca
odłamek ciszy.
Lecz co to? Co się dzieje?
Ach wznoszę się,
by opaść lekkim łukiem.
Na zastanowień stóg obfity.
Niczym ten krawiec co wśród słomy,
szuka swej zagubionej, czarodziejskiej igły.
Tak ja, wśród półsnów i marazmów,
rozumu będę szukał.
I słowa twoje przeczesując,
do dziwnych drzwi zapukam.
By znaleźć dźwięk,
co sednem i osnową ciszy.
By znowu Cię usłyszeć.
I tu...
I w każdej cząstce Ciszy.