Po lekturze fragmentów „Breviarium Fidei”
z dogmatów, sięgającą miejsca,
gdzie według wszelkich oczekiwań,
powinno być Niebo (albo Nowa
Ziemia). Precyzyjnie ulepioną
z równych, teologicznych figur.
Widzę sieć znaków , misternie utkaną
przez doktorów w habitach,
niczym pajęczyna, zostawiona
przez olbrzymiego pająka.
Dobrze zrobiona, koronkowa robota
przeciwko smolnym ciałom,
dogasającym i niemogącym
dogasnąć na wypalonych stosach
inkwizycji. Przeciwko samotnym
poszukiwaczom prawdy,
którym zabrakło gotowości
do kompromisu. Widzę gmach
wypieszczony setkami lat
pracy karmionej lękiem,
jakby zbawienie ludzi zależało
od sprytnego umysłu teologów.
Patrzę na budowlę wzniesioną
na chwałę ludzkiego rozumu.
Gmach tłumionej pogardy
dla tych, za których umarł
Galilejczyk.