kanibalizm
rozrywasz mnie do żywej tkanki
krwią popijając kawałki serca
usta zamykasz pieśnią kochanków
wciąż za epilog biorąc konsensus
dwóch wiernych szaleństw na pograniczu
tych co normalnym lustrują okiem
że najpiękniejszy obraz bez kiczu
jest jednostronnym płaskim widokiem
więc mnie na części rozbierasz pierwsze
i zęby ostrzysz na nagich kościach
pieszcząc językiem miłosne wiersze
na żywej tkance tchnącej miłością
- cyrograf -
zapisałeś mnie na liściu
jarzębiny wśród korali
więc kołyszę się po cichu
i wysenniam wzór mandali
na niebieskie tło nanoszę
kropek czerwień rozbarwioną
nadfioletem wśród rozkoszy
spadam na twych dłoni łono
proszę czytaj nieprzerwanie
ja ci szyfr zapiszę prosty
byśmy mogli ten nasz taniec
wytupywać pod niebiosa
tam spiszemy proste słowa
prostym rymom siłę damy
by wiedziały jak miłować
kiedy nas zawiedzie pamięć