Szał seksu
Najpierw powoli, po gładkiej jej skórze,
głaskanie, muskanie, na dole, na górze.
Ustami po twarzy, po włosach, po szyi
leciutko, cichutko jak odgłos motyli.
Potem bo biuście, ramionach i brzuchu,
gdy leży i pręży się niemal w bezruchu.
Wciąż delikatnie, tak bardzo powoli,
bo czas przecież żadnej nie gra już roli.
A potem szybciej krew w ciele ich krąży,
szybciej i szybciej. Na pewno więc zdąży.
Ciała stykają się całkiem niedbale,
lecz nie przypadkiem są razem już stale.
Wreszcie złączeni. Ruchy gwałtowne
są coraz szybsze, całkiem stosowne
do rosnącego wciąż podniecenia
i połączenia znowu pragnienia.
I szybciej i szybciej i czemu tak gna.
dwa ciała splecione, tak dziwna to gra.
Są razem ze sobą i wciąż się kotłują.
stykają i głaszczą, namiętnie całują.
A ruchy przedziwne podobne wzajemnie,
ja nigdy bez ciebie, ty nigdy beze mnie.
Szaleństwo stykania, dotyku nirwana,
miłości bezkresem zupełnie porwana.
I nagle, jak wulkan zapłonął na szczycie,
oboje są razem w zupełnym niebycie.
Coś nagle błysnęło, a oni złączeni
kotłują się nadal jak dzicy, szaleni.
I po co i dokąd i dokąd tak gna,
dwa ciała złączone, ta wspólna ich gra.
Oboje są razem w nieziemskim zachwycie
złączeni w miłości, silniejszej niż życie.
I nagle oboje zastygli w niemocy,
jak gdyby czekali wzajemnej pomocy,
bo wszystko się stało. Odwieczne marzenie
i boskiej miłości szaleńcze spełnienie.