nasza niedziela
między bielą i czernią
barwy szarości
niknie dzień i noc
świt i zmrok
w
kruchej sekundzie
oddech ulania się
i w mrożnej aurze ginie
pora roku zmienia się
my się spieszymy
nic nie wróci z przeszłości
niedziela mój drogi
to osłoda dni w pracy i zabieganiu
coraz bardziej słabsi
coraz bardziej
znużeni
życie umęczyło nasze ciała
podaj dłoń
to nasza niedziela
idziemy powoli w biel wpatrzeni
w witraże szyb i kałuż
śmiejąc się jak dzieci