Oscar V. de L. Milosz “List do Storge”
miałeś nieproste,
jakby na kształt trajektorii
opadającego
liścia dębu,
który
przybiera kierunek
tylko po to, by go zaraz
zmienić.
Pisałeś, kochałeś,
myślałeś,
raz nawet
strzeliłeś sobie w serce,
wiedząc wszakże,
że to nie przyda się
na nic.
Dopiero
w tamtą noc
spłynęła na ciebie łaska,
czy raczej
duchowe światło,
albo
jeszcze inaczej mówiąc,
doznałeś
chwilowego pomieszania
umysłu.
Nazwałeś to
spotkaniem z Aniołem Jehowy.
Ja nie musiałem
nazywać czegoś,
co wydarzyło się poza
zrozumieniem.
Wystarczyło mi
światło
z poematu prozą,
który później
napisałeś.