Na starym strychu
Może w zwojach tajemnych
z pożółkłego pergaminu,
zapisane pismem lustrzanym,
w języku umarłych. Może
schowane w skrzyni okutej,
w zasypanych podziemiach.
A może było tam? Na strychu,
do którego prowadziły drzwi
skrzypiące głośniej niż łoskot
naszych przestraszonych,
kilkuletnich serduszek,
gdy wchodziliśmy w ciemność
rozświetlaną przez promyk
z malutkiego okienka. Nigdy
później nie widziałem tak grubo
utkanej pajęczyny, która
okrywała olbrzymie, wydrążone
pudło radia sprzed wieku.
To tam widziałem przedmioty
takimi, jakimi widzi się
po raz pierwszy. Teraz wiem,
trzeba szukać do krwi ostatniej,
do ostatniego zachwytu.
Zacisnąć zęby, wstrzymać oddech.
Ruszyć w drogę o brzasku dnia.
Pot wytrzeć, strach pokonać.
Natychmiast. Już późno.