Znam go
- rozdział - "Rodzinnie"
Znam faceta spod Sosnowca
Który lubi jeździć autem
Dla większości to osoba obca
Na dodatek ma wredny charakter.
Gdy spotkałem go w łazience
Kiedy stał przed lustrem
Pomyślałem znów nieszczęście
Jak biblijne lata tłuste
Tłuste chude, z jednej bajki
Od taki przypadek
Odkąd przestał palić fajki
Brzuch mu rośnie oraz zadek.
Z żoną jest od lat trzydziestu
I ciągle z tą samą
Tak doczekał się duetu
Który mówi do niej... mamo.
Znam faceta nie od dziś
Wiem, że nie jest z niego Szkot
A na imię nie ma Zdziś
Bo wołają go... Ej Piotr.
Tak jak każdy wad ma kilka
Ma odruchy jakby chore
W oczach czasem wzrok ma wilka
Kłóci się... z telewizorem.
Gdy obrady są na wizji
Czerwienią jego lica
Czy to przekaz z Sejmu czy z komisji
Zwykle łapie go kurwica
Żona, wcześniej już wspomniana
Widząc jak mu szczęka chodzi
Mówiąc, nie przekrzyczysz, tego na mównicy
Atmosferę chce łagodzić
Lecz on wtedy jest jak mina
Lub jak balon, który puchnie
Lepiej, więc z nim nie zaczynać
No, bo weźmie i wybuchnie.
Z pieskiem chodzi na spacery
Raczej piesek go prowadza
Całkiem niezłe ma maniery
Jednak ich nie zdradza.
Woli czasem rżnąć przygłupa
Choć nie jest na scenie
Sam ma wtedy wielki ubaw
A roztropność ciągle w cenię
Rację mieć chce zawsze prawie
Czasem daje się przekonać
I do błędu się przyznaje
Chyba, że go wytknie żona
Gdy rozpęta w pracy burzę
Lub chociażby mały deszcz
Już go widzą na emeryturze
A on jeszcze ciągle jest i jest
Wciąż z dystansem jest do siebie
I otwarty jest dla ludzi
Sam jednego tylko nie wie
Kiedy zacznie wszystkich nudzić?
Dawniej włos na głowie jeżył
Aż się loki prostowały
Lecz kto teraz z to uwierzy
Jak on łysy prawie cały?
Cień swój snuje jak we mgle
Ta facjata jakaś chora
Jednak przecież, chyba nie
To nie opis jest autora?