Moja młodzieńcza Niwka
I Przemsza z cicha szemrze
Ja podstarzały mogę pomarzyć
Aby dzieciństwo wróciło jeszcze
Stare ulice a wokół drzewka
Skwerek, co musi do dziś pamiętać
Że obok niego był placyk Lewka
Gdzie zapaliłem pierwszego skręta
Fryzjerski zakład tu miał Całka
Ogród działkowy Marcin - mój dziadek
Żydowska karczma z boku stała
Z niej się rozchodził zapach jabłek
Ulica była boiskiem piłkarskim
Zimą z kolei lodowiskiem
Ja małym chłopcem, chociaż dziarskim
Z niepopularnym tu nazwiskiem
Kolejka, którą wożono piasek
Tuż za nią stawik, czyli Zielonka
Na łące było sporo igraszek
Mój pocałunek tu się zabłąkał
Pierwszy dziecinny i delikatny
Który do dziś pamiętam
Ja byłem skromnym i nieporadnym
A co innego tamte dziewczęta
To koleżanki ze szkolnej ławki
Siostry przyjaciół z podwórka
Ich jest to wina to ich są sprawki
A zwłaszcza siostry pewnego Jurka
Na tym opowieść ma zakończona
Tycząca tamtych znajomości
Przecież ją czytać będzie żona
I niechaj czyta ją bez złości