Po horyzont
Spojrzenia rozczytuj, bez mrugnięcia okiem.
Wódź na pokuszenie, zanim wniebowstąpię,
brzegiem ciepłej dłoni przedsennie omamiaj.
Świtem bladoszczerym w filiżance kawy
uśmiechem się podziel, zwyczajnym, serdecznym.
Palcem policz żebra, niech się ucieleśni
myśl, co płynie falą. Nie pytaj. Chciałabym
utrzymać wskazówki w pozycji, gdy wszystko
sprzyja niczym wiosna, zachłysnąć się życiem.
Iść na koniec świata, uczyć klęsk i zwycięstw
z tobą, bez pośpiechu, wciąż obrastać w miłość.