Rozmowa aliryczna
- Nie mów mi, jak mnie nie kochasz.
- Nie powiem.
- Nie będę szlochać.
- Nie kocham Cię w pełni. Ni bladym świtaniem.
Nie kocham w sukience i w zmiętej piżamie.
W cichych dniach po burzy i, gdy opowiadasz
o dzieciach, o gwiazdach i tysiącu zmagań
z szarą codziennością, co się wpycha wierszem
w zatroskane dłonie. I nie kocham jeszcze,
gdy zakładasz spodnie i szpilki w czerwieni
z nadzieją, że nagle jak z popiołów feniks
wygrzebie się eros. I będzie jak dawniej
hulał wiatr we włosach. Że Ci znowu skradnę
sen z powiek stęsknionych za miękkością nocy.
Kochać Cię nie umiem, nawet, kiedy tłoczysz
miód w serce łakome na słowa… i plony.
Oraz zimą, kiedy cały świat zmrożony.
- A wiosną nie kochasz? Wiosną?
- Jasne. Jak słońce. Niemocą.
- A latem, gdy skwar i grzmoty?
- Ni krztyny. Bo ciężko to znosisz.
- Gdy złotem otula się jesień?
- Nie kocham. Nie kocham. Wiesz przecież.
Nie kocham Cię wcale. Najbezsilniej wtedy,
kiedy ciepło naga tuż obok mnie leżysz.