Na nowo
A jeśli się obudzę
i usiądę na łące
jeszcze raz się złudzę
wejdę w myśli kojące
kiedy wszystko było białe
niczym nie skalane
marzenia błogie całe
nie w strzępy porwane
horyzont wyznaczał początek
płaszcz nocy tulił do siebie
wschód słońca zaczynał wątek
by prząść go chmurami na niebie
w wianku z bławatów i maków
wplecione pytania odpowiedzi
i więcej dobytku niż braków
gdy nicość się trochę zasiedzi
obłokiem popłynę ku tobie
tym w kształcie listka topoli
odnajdę się w każdym sposobie
prócz tego co minął a boli
przytulisz spaloną rutynę
pozbierasz ten pył z moich marzeń
pokażesz radości przyczynę
nić snutą losowych zdarzeń