cień
wołam, choć głucha jesteś
jak tryb w zegarze tylko zgrzytasz
i oczy ranisz - tego nie chcę!
bo gdyby łza była malarką
to dom mój stałby się sztalugą
gdzie duszy mojej białe płótno
siorbałoby ją - jedną, drugą
bo gdyby łza pozornie niebieska
rzeźbiła w chmurach białe damy
to stałaby się w noc ułudą
i kłamstwem, które serce mami
bo po co jesteś? - żeby ranić?
czy wraz z nadzieją tworzyć jutro?
którego nieodkryte plany
wciąż uśmiechają się, choć trudno
czy żaluzjami, które ściemnią
kiedy spotykasz matkę głupich?
oszukać zechcą łzę niejedną
że cień miłości można kupić?
oj, nie rozpraszaj i nie mieszaj
w światłości jakże Bożych planów
za dobrą radą idź Mojżesza
wyjętą z płótna, starych dzbanów
w prawą idź stronę po kamieniach
na których wieczne są wskazówki
żeby nie zgubić się w życzeniach
i nie wpaść w labiryntu smutki
co?
nie chcesz słuchać? - przecież'ś głucha
ale jak papier toner czujesz
w tobie iglica wciąż haftuje
z moich emocji się budujesz!
tylko kolory nieraz płowe
jakby gdzieś ufność się zgubiła
w jutro, choć nowe, kolorowe
w przyszłość, co zdaje się być miła
zaprzeczasz? jakżeś jest bezczelna!
bo ciebie północ potrzebuje!
a gdy nastaje noc bezsenna
to brak nadziei cię rujnuje
beze mnie zginiesz, raz ci rzeknę!
choć nie na ucho - w cztery oczy
od ciebie nigdy nie ucieknę
jak cień twój moim, za mną kroczy
***Krystyna Szmygiel***