kuszę się
i jestem skucha.
Skupiona na sobie
nikogo nie słucham.
Mój autorytet
w lustra odbiciu.
Kielich gorzały
mnie trzyma
przy życiu.
Koncentruj się na mnie
przyprawiaj mi rogi.
Ja jestem bogata
Ty jesteś ubogi.
Masz forsę i siłę
by wywieść mnie w las.
A ja mam cenniejszy
nad wszystko - mój czas.
Odchodzę, by wrócić
i podać ci rękę.
Ty czekasz aż przyjdę
i przed tobą klęknę.
A wtedy się wzbiera
we mnie fala złości.
Mur wali mnie w głowę,
z toksycznej miłości.
W gorzale wciąż topię
wspomnienia co trzeszczą.
Wyschnięte sekrety
nieznośnie szeleszczą.
Odpycha mnie kłamstwo
a prawda popycha.
Świat cały i wszechświat
u stóp twoich zdycha.
Gdy zechcesz mnie kiedyś
rozmazać westchnieniem,
pamiętaj, że jestem
zalana cierpieniem.
I stoję cierpliwie
na krawędzi życia,
by spotkać kolejnych
sto prawd do odkrycia.
Odkrywam te prawdy
i chowam w ciemności.
Do diabła- ratunku !
do Boga - litości !
Zawołam raz jeszcze
by przejść obok siebie,
i spalić ostatnią się
gwiazdą na niebie.