ból zwykły
zawsze wieczorną pora
stary kumpel
w ręku kufel
piwa nawarzonego
do wypicia
po oddzieleniu piany
od życia
esencje spływają powoli
na dno
ich smak zadowoli
wiadomo, takie sedno
sprawy
omamy
opowieści zazębiają się zbyt mocno
nikt nie pyta, kto i po co
jutro życie wstanie nowe
i nie będzie kolorowe
będzie zwykłe
i niezwykłe
rymy takie oczywiste
nie zmierzają dziś do puenty
bo jej nie będzie
nieogarnięty
pogubiony wszędzie
poeta z łaski bożej
wierzy w niestworzone
żyje bo musi
świat go dusi
przygniata
omiata
niczym
nienawiścią
myślą
porzuceniem