nocami dni oddychają
nocami gwiazd pełnymi
łapią wytchnienie
i ciszę spokoju
miejski gwar osiada na bruku ulic
zbyt pochopnie wyasfaltowanych
nie słychać już na nim stukotu kopyt
koni ciągnących wozy z węglem
pod górkę z mojego dzieciństwa
nocami dni oddychają
o nic nie pytają
nie szukają
wczorajszych wspomnień
czekając na nowe
i tylko gwiazdy zmęczone
świeceniem bezustannym
nie mogą doczekać się
wschodu słońca
by w końcu położyć się spać
za krzywizną horyzontu
na końcu świata
tylko księżyc
dogadał się ze słońcem
dzieląc na pół
ciemności i blask