Echo wieczności - epilog
inna, nie ta sama,
z cichym przekonaniem,
że rośnie
coś większego,
nie tylko z kamienia,
lecz z tęsknoty ducha.
Są projekty,
które warto zacząć,
nawet gdy czas
nie pozwoli ich
dokończyć.
Trwa dalej budowa -
w sercach i w dłoniach
tych, co podążają
za nami.
Sagrada Familia
pozostanie długo
niedokończona,
ale jej światło
rozproszy mrok,
napełniając czas
cichą nadzieją.
*********
"Ziarno nadziei" to jest właściwy początek tego cyklu.
Zawieruszył się gdzieś i popadł w zapomnienie. Dziś go odnalazłam.
Dziękuję wszystkim za czytanie i komentarze.
januszek, Tobie serdecznie dziękuję za chronologiczny zestaw
w przedostatnim wierszu.
Temat jest obszerny, nie sposób w paru wierszach ująć.
Nie wiedziałam, jak się za to zabrać, a potem pisał się sam,
że trudno było zakończyć.
Ziarno nadziei (1882)
Zaczęło się od tęsknoty –
nie był to czas
dla wielkich świątyń.
Miasto szeptało o chlebie,
o dachu nad głową,
o przetrwaniu.
Ta świątynia rodzi się
z bólu sumienia.
Jest odpowiedzią
na moralny kryzys
współczesności.
Zbudowana dla ludu,
z jałmużny
dni powszednich.
Wznoszona nadzieją –
jak pokuta z kamienia,
jak modlitwa
o odkupienie świata.
I jednak znalazł się ktoś,
kto zapragnął ją wznieść.
Świątynię –
od ludu dla Boga,
jak serce złożone
w dłoniach ziemi.
Nie złotą, triumfalną –
ale rodzinną, bliską.
Miał być neogotyk
strzelisty.
Duch jednak przemówił
językiem serca
i poprowadził ręce
inna drogą.
Działka na obrzeżach –
cicha, zapomniana –
zdawała się czekać
na ten pierwszy kamień,
złożony w ziemi,
jak ziarno nadziei,
pełne obietnicy
przyszłego plonu.
Bez ceremonii,
w świetle poranka
zgodnie zabrzmiało
jedno słowo –
jak pieczęć:
Amen.