pojawiasz się z malinowej rosy i znikasz bezszumnie...
~Phil Bosmans
Anna daleko przed słońcem wykradała świty i biegła po
niewybudzone łąki po pierwsze poroże wiosny
kąpała w rosie bose stopy a powietrzem czesała włosy
była cała wiatrem i ciszą
otwierała na oścież okna swojego wnętrza
i w modlitwie jutrzenki prosiła o przebaczenie
kiedy ranne wstają zorze…
w modlitwie tańczyły jej ręce w dzieży
kiedy zakręcała ciasto na drożdżowe bułeczki
i kiedy wkładała malinowe zaklęcia
smak wiosennej prozy zamkniętej w słoikach
kiedy parzyła napary w czajniczkach
zaszeptane aromatem złotego naparu
a w między kładł się zapach jagód
różowiony miłością i promieniami słońca
chwalcie łąki umajone lasy…
nawet wtedy kiedy brzęk blaszanych twistów
z zapachami jesiennej gruszki i miodów lipowych
budził zimowe poranki ona
wplątywała krople malinowego słodu
w gorący dotyk zielonych lasów
i dzisiaj kiedy skrzypisz w drzwiach mojego domu
przynosząc mi kobiałki malinowych wspomnień...