Kiedyś się wyspowiadam...
Leżę na łące, styczniową północą
ściskam, blokuję lecz brakuje mi mocy
a i ciekawość zwycięża
bez ogłady oręża
jesteś...
twój wzrok już tak głodny
zarost "drwala" modny
postura jak na samca przystało
dotyk parzy, a mi ciągle mało
tak...
językiem po piersiach kreślisz ósemki
moje jęki, to nie znak udręki -
głosem głębokim, którego nie znam sama
niejednej nocy, bez hamulców dama
ja...
wiję się, bez oporów bierz
twoimi palcami jak lubisz, grzesz ,
głaszcz, pieść, obiecuj, dręcz
wkładaj, wyjmuj, niespełnieniem męcz
teraz...
bądź śmielszy, nie szczędź materiału
zdejmuj majtki szybko, nie pomału
to co dzieli, marzenia i ciebie
- lawa parzy na styczniowej glebie
to nic...
proszę nie przestawaj
w rytmie się oddawaj
góra- dół, pijana ciemnością
proszę, częstuj się, nagością
smacznego...
kawałek po kawałku liżesz
bliżej, tak coraz bliżej
ty już
ja cóż
bywa...
siebie diabłu oddałam
cyrograf podpisałam
nie krwią, ale sobą
o północy zawsze z tobą
bo...
żeby fantazja miała smaczek
ech...na mym policzku kłaczek...
do później...