Piosenka bezdomnego
Ludzie swój kąt gdzieś mają: stół, szafę i spanie,
A dla mnie cała ziemia to moje mieszkanie.
Moim stołem jest kamień, a szafa - wiesz Boże -
Szafa jest niepotrzebna, bo co do niej włożę?
Pan mój widząc, że kładę się gdzieś spać zmęczony,
Nocnych lampek na niebie zapala miliony.
Choć mnie gniecie posłanie - trudno mówić, że nie,
Śpię spokojnie, bo przecież czyste mam sumienie.
Ludzie stale gdzieś dążą i coś osiągają.
Jakieś zaszczyty, albo funkcje ważne mają,
A ja bez zabiegania zaszczyty mam spore:
Sam sobie najważniejszym jestem dyrektorem.
Ludzie mnożą majątek podstępem lub pracą,
Potem drżą na myśl samą, że majątek stracą;
Lecz bezdomni się o nic obawiać nie muszą,
Bo czy ktoś chce śpiew ptaków odebrać ich uszom?
Bo czy ktoś chce zrabować powietrze ich płucom?
Nie. Nas takie zakusy nie martwią, nie smucą.
Przechodniu, kiedy leżę wygodnie na glebie,
Nie żałuj mnie, bo jestem szczęśliwszy od ciebie.