Mówię ci, że...
Przecież cię kocham jak swój własny dom,
po nocach obraz wyłaniam twój z mgły.
Kazałem cię śnić moim wszystkim snom,
wiatr ma od teraz suszyć twoje łzy.
Co noc przychodzisz sennie pod mój dach,
który przekraczasz jak własnego próg.
Opowiadasz mi bajki o tych dniach,
co skrzyżowały nam wybory dróg.
Całując wącham twoich dłoni woń,
pachnącą chlebem złotych pól i zbóż.
Wplatam we włosów wilgotną twą skroń
rozkwitłe pąki wonnych dzikich róż.
Poszedłbym z tobą każdą nocą w bór,
błagając sowy w mrok o ptasi śpiew.
Wpiąłbym oboje nas w drzewiasty chór,
zakipiałaby już wrząca weń krew.
Kocham cię tak jak rodzinny swój dom,
bezpieczną chowam na serca mym dnie.
Gdyby uderzyć miał tu jakiś grom,
ciałem natychmiast zasłoniłbym cię.
Jeśli też kochasz, jeśli tego chcesz:
jeść wspólnie ze mną chleb ze złotych zbóż,
to swoim sercem moich progów strzeż,
a wszystkie plany do mych myśli włóż.
Witold Tylkowski