Fakty mało istotne
jak na kraterze wyschnięte ziele
trwają, czekając na uśmiech losu,
fakty mówiące w sumie niewiele.
Każdy odsuwa je i pomija,
bo nie ma o co wszak kopi kruszyć
wiedzą, że stopy szmatą owija,
a przed dekadą odmroził uszy.
Bo po co głosić, że rozwolnienie
łapie go wtedy gdy zje kaszankę,
lub do pisania łapie natchnienie,
zawsze gdy z winem osuszy szklankę.
Ulotnie giną w ciemnej otchłani,
garb zapomnienia cierpiąc zgryzoty,
kluczowe niczym ogon barani,
wciąż obwinione o brak istoty.
Pierwsze znikają z ludzkiej pamięci,
niczym wrzucona w żar partytura,
gdyż tak niewielu problem ów kręci,
co było pierwsze jajko, czy kura.
Lecz czasem zdarza się bez pardonu,
że ktoś z onucy ukręci linę
i wraz z księżniczką czmychnie z bastionu,
swojemu szczęściu dając przyczynę.
Lub przez niestrawność w krzakach nad rzeką,
znów go pochwycą w swe łapska straże.
A by na pewno był już daleko,
gdyby kaszanki nie żarł w nadmiarze.
I wtedy grają w bez atu szlema,
swe podciągając zgrzebne galoty.
Że ich istnienie to nie jest ściema,
gdyż mają w sobie pokład istoty.
Może niewiele jest w tym zmian świata,
wszak jedna wszystko scala reguła.
Gdy nieistotne fakty wiatr zmiata,
to diabeł kryje się wciąż w szczegółach.
