Moje wiersze
prosto z serca, gdzie mieszka ukryta.
Co dzień liczą na uśmiech okazji,
który sprawi że ktoś je przeczyta.
Słowa zgrzebne jak zużyta tarka,
lekko drapią i robią wymówki.
Czasem motyl, lecz często poczwarka,
która kocha się trzymać średnówki.
Bardzo mało tam złota baroku,
rymów za to jest spora obfitość,
dostarczonych wprost z Białegostoku.
A poprawność? Z tym raczej finito.
Gdy przeczytasz, to znajdziesz o dziwo,
co w meandrach mej duszy się chowa.
Rozżarzone na wietrze łuczywo,
które spala się co dzień od nowa.
Zapomnianych prawd echo przebrzmiałe.
Kilka uśmiechów w drodze zgubionych.
Serduszka z lodu w słońcu stopniałe
i stos szklanych przez wiatr potłuczonych.
Jeśli tekst zrodzi dezaprobatę
i posypią się słowa krytyki,
to przyjmuję je wszystkie na klatę,
w końcu jestem jak moje wierszyki.