Królowa Nocy
Izabel, o włosach czarnych jak skrzydła kruka i spojrzeniu lamparcicy, wyszła z cienia. Jej skóra, gładka jak jedwab, pachniała perfumami Chanel N°5 – subtelną mieszanką jaśminu, róży i konwalii, kontrastującą z dzikością, która biła od niej falami. Ruch jej ciała był płynny, pełen gracji, przypominający rozkoszny taniec. Czerwony neon z napisem ‘Love’ odbijał się w jej rubinowych ustach, podkreślając ich kuszący kształt.
Była anielicą i demonem w jednym. Potrafiła być słodka i niewinna, a w następnej chwili – niebezpieczna i uwodzicielska. Jej uśmiech był jak pułapka, a każde jej słowo – zaklęciem. Mężczyźni tonęli w jej oczach, tracąc wolę i rozum. Zniewolenie, które oferowała, było dobrowolne, a jego cena – wysoka. Ale kto mógł się oprzeć jej magnetyzmowi? Kto odmówiłby jej pocałunku, który smakował jak zakazany owoc?
Izabel poruszała się po ulicach miasta niczym cień, a jej obecność była wyczuwalna nawet wtedy, gdy jej nie było. Zostawiała za sobą ślad zmysłowości i tajemnicy, jak zapach jej perfum, który unosił się w powietrzu długo po jej odejściu. Była ucieleśnieniem pożądania, królową nocy, której władza opierała się na jej niezwykłej urodzie i nieodpartej sile przyciągania. A każdy, kto choć na chwilę znalazł się w jej zasięgu, wiedział, że nigdy już nie będzie taki sam.
Jak zawsze siedziała w swoim ulubionym kącie baru ‘Nocny Motyl’. Jej skóra, gładka jak jedwab, lekko błyszczała w półmroku i czarna sukienka, która podkreślała jej smukłą sylwetkę, przyciągała wzrok. Nie była pięknością w klasycznym znaczeniu, ale emanowała nieodpartym magnetyzmem, mieszanką niewinności i niebezpieczeństwa.
Do baru wszedł przystojny mężczyzna, w garniturze od Armaniego, ale z pustką w oczach. Zauważyła go natychmiast. Jej spojrzenie, ostre jak sztylet, przeszyło go na wylot. Uśmiechnęła się, delikatnie zwilżając językiem kąciki ust. Jej subtelny i pełen obietnic uśmiech, nawilżony pożądaniem, przyciągał jak magnes. Mężczyzna podszedł do jej stolika, zaintrygowany i jednocześnie przerażony.
Rozmowa toczyła się powoli, jak taniec na ostrzu noża. Tajemnicza piękność zadawała pytania, które odsłaniały najgłębsze pragnienia mężczyzny, jego lęki i marzenia. Słuchała uważnie, a jej rubinowe usta poruszały się z gracją, wypowiadając słowa, które działały jak narkotyk. Zniewolenie, które oferowała, nie było fizyczne, ale duchowe. Była mistrzynią manipulacji, a jej celem było nie tylko zdobycie mężczyzny, ale także poznanie jego duszy, jej najciemniejszych zakamarków.
W pewnym momencie mężczyzna dotknął jej ręki. Jego palce musnęły jej skórę, a on poczuł dreszcz, który przeszedł przez całe jego ciało. W tym momencie Izabel wiedziała, że osiągnęła swój cel. Zniewoliła go, nie siłą, ale swoją niezwykłą aurą, swoją tajemnicą i nieodpartym urokiem. A on, zatracony w jej oczach, był gotowy na wszystko, co mu zaoferuje. Noc dopiero się zaczynała, a Królowa Nocy, była gotowa na grę.
On zagubiony w jej oczach, w jej tajemniczym uśmiechu. Ona, z niezwykłą cierpliwością, rozbierała go powoli, odsłaniając jego najgłębsze pragnienia i lęki.
W pewnym momencie, pod wpływem Dom Pérignon i jej hipnotycznego spojrzenia, mężczyzna wyznał swoje najskrytsze marzenia, słowa, których nigdy nie wypowiedziałby na jawie. Izabel słuchała, jej twarz była niewyraźna w półmroku, ale w jej oczach pojawił się cień smutku. Rozumiała jego pragnienia, ale wiedziała, że nie może ich spełnić. Nie w ten sposób.
Wstała, jej ruch był płynny i pełen gracji, jak ostatni ukłon w rozkosznym tańcu. ‘To było piękne’, szepnęła, jej głos był miękki, jak płatki róży. ‘Ale to już koniec’.
Mężczyzna zamarł. Nie mógł uwierzyć, że ta magiczna noc, pełna obietnic i zniewolenia, tak szybko się skończyła. Izabel zostawiła go samego, wśród dymu papierosowego i szeptów, z pustką w sercu i pamięcią niezapomnianych chwil. Zostawiła go z pamięcią jej zapachu – Chanel N°5, jaśminu, róży i konwalii – i z wiedzą, że spotkał Królową Nocy, która potrafiła zarówno dać rozkosz, jak i pozbawiać nadziei. A ona, zniknęła w cieniu, pozostawiając za sobą tylko szept i zapach perfum, jak ostatni ślad jej nieuchwytnej obecności. Czerwony neon ‘Love’ mrugał dalej, świadcząc o niekończącym się tańcu życia i śmierci, rozkoszy i pustki.
~ Pióro Amora ~
© MCMXCII