Ósmy dzień stworzenia
Domy i samochody; klaksony, dzwonienia,
A w środku – jak w więzieniu – drzewa oniemiałe.
Więc przyszedłem i obszar ten parkiem nazwałem
I usiadłem pod drzewem w chłodnym kręgu cienia.
Zasłoniłem gazetą twarz dla niepoznaki,
Chociaż tylko siedziałem. Wcale nie czytałem.
I muzyki w gałęziach dźwięczącej słuchałem.
- Te małe śpiewające – rzekłem – to są ptaki.
Napełnił mnie ich jazgot radością, spokojem,
Zmysły moje pieściły słodkie aromaty...
- To co pachnie – dodałem – będzie zwać się kwiaty,
A to, co w kwiatach pluszcze, będzie zwać się zdrojem.
Nadszedł zmierzch, ale w górze coś tam się świeciło
Nad miastem i nad parku ciemnymi drzewami.
Większe – było księżycem, a mniejsze gwiazdami...
A co dostało nazwę – wszystko dobre było.
.