Gdy gwiazdy krzyczą nam w twarz
Po prostu niegranicznym cieniem
Skapana jest kula półmrokiem
Pod cichym niebem gwieździstym
Sunąca sklepieniem perseida
Niosąca żywego światła dary
Galaktyczne werble w niemej próżni
Tańcują szklącego pyłu wstęgami
Mgliste szuwary kosmicznego morza
Bezgranicznie ku nam pełzają
Kruczych przepiórek wertepami
Zwiastujących rychłe rano
Rozszumianą taflą skrzy się noc
Mrowie pustynnych ziarenek
Echa dawno martwej przeszłości
Śle nam pocztówek eonów wiele
A my żuczki pod listowiem kosmosu
Podwoziem widząc boską karawane
Kreśląc arbitralne konstelacje wiary
Na pół krusząc się przed majestatem