Nie chciałem o Tobie zapominać, ale tego mnie nauczyłaś
Że nigdy nie pozwolę sobie zapomnieć
Jak zawsze czysto kocham i kochałem
Dawno życie całe nam przygotowałem
Dziś z dala od ciebie, od długiego dawna
Powoli zapominam o werwie tego czucia
Twój głos zlewa się setką innych, obcych
Perfum ulatuje w uliczny tłum dziewcząt
Choć jeszcze nie zgasła, to dogorywa
Intensywnym płomykiem, nasza świecą
Powoli od nas swoje ręce trze i umywa
Brudne tęsknotą i biedne duszą, ciałem
Nawet i przestałem się obwiniać o to
Pozwoliłem odpłynąć wielkiej amnestii
I rozliczyłem twoje grzechy w sumieniu
Puszczając Twą dłoń, by leciała w niebo
Macham Ci na angielskie pożegnanie
Szykuje się na powrót jakichś marzeń
Którym byłaś, choć nie pozostaniesz
O których po Tobie ciut zapomniałem
I nie będę ukrywał, że mnie to cieszy
To ostatnie, co chciałbym od życia
Ale żyję z tym, jakie dostałem karty
Nie prosząc o taryfy, ulgi czy zbycia